To był sierpień, choć nie tak upalny, jak mogłoby się wydawać. Pojechałam aż w okolice Katowic, aby sfotografować ślub Ani i Harry'ego. Rok wcześniej spotkaliśmy się na domowej sesji narzeczeńskiej - wtedy było trochę grania na gitarze i trochę czytania Harry'ego Pottera. Okazało się, że przypadliśmy sobie do gustu i tak oto... spotkaliśmy się na ślubie.
Było to przyjęcie kameralne, w niesamowitym klimacie. Restauracja UMAMI zachwyciła mnie pięknymi przestrzeniami wewnątrz i na zewnątrz. Dekoracje były jak z bajki, ogród był jak z bajki, tutaj naprawdę wszystko się udało.
Ceremonia zaślubin odbyła się na dworze, a zamiast dzieci sypiących kwiaty, gości powitały dobre wróżki z orzeźwiającymi napojami i magicznymi skrzydłami. Panna Młoda zachwyciła wszystkich wzruszającym wejściem wraz ze swoim tatą, a potem powiedzieli sobie "tak" i nastąpił pocałunek prawdziwej miłości. Pierwszy taniec odbył się w aranżacji nawiązującej do walca z wybitnej książki/filmu, do którego mam ogromny sentyment - Harry Potter i Czara Ognia. Goście byli oczarowani, a potem przyjechał food truck z burgerami...
Przecież mówiłam, że było jak w bajce ;)